Chrobotek reniferowy, przykryty sashimi z troci wędrownej pod plasterkiem buraczka, a to wszystko zwieńczone borówką. No cóż, myślałem, że chrobotek reniferowy to jakiś żuczek z wielkimi szczypcami, ale na szczęście okazało się, że to mech, który uwielbiają renifery. Dobry początek.
Małż św. Jakuba podany w japońskim bulionie dashi, w towarzystwie rzepy i płatków ze świeżych letnich trufli rozwaliły moje kubki smakowe. Takie coś razy 6 poproszę i będzie dobrze ;)
Chłodnik szparagowy przyprószony pyłkiem z czarnuszki w połączeniu z intensywnym, ale bardzo przyjemnym posmakiem wędzonej ikry jesiotra i gałązką rukwi wodnej okazał się bardzo świeżą bombą smakową.
"Pierogi" z wędzonym pstrągiem, sumem dolnośląskim, kolendrą w jakimś sosie. To wszystko przykryte czosnkiem niedźwiedzim również okazały się dobre .
Diabeł morski, inaczej zwany żabnicą, podany z pieczonymi szparagami, młodą kapustą i koprem.
Stek z tuńczyka nie był planowany w menu, ale jak już pojawił się na stole to szkoda było nie skorzystać. Powiem szczerze, że był to najlepszy stek z tuńczyka jakiego kiedykolwiek próbowałem.
Policzek wieprzowy z grillowanym selerem, jabłkiem i majerankiem. Policzki mogą się wydawać dość kontrowersyjnym daniem, jednak polecam to niezwykle delikatne mięsko w wydaniu zarówno wiepszowym jak i wołowym. To nic że się długo przygotowuje, z pewnością są warte tego czasu.
Dymiące połączenie musów z melona i maliny, oraz granity yuzu. Świeżość tego smaku całkowicie mnie zaskoczyła. Palce lizać.
Cudowne migdałowo- limonowe ciasteczko z rabarbarem w dwóch odsłonach. Gdzieś w tym wszystkim ponoć swoje miejsce znalazł równeiż szczaw, ale optycznie nie potrafiłęm go namierzyć. Pewnie był tym tajemniczym składnikiem który robi różnicę.
A na deser jeszcze lody :)